Spotkanie legend na Church Road

Starsi fani tenisa będą w środę odczuwać lekką nostalgię. W czasach, gdy wielu młodych zawodników coraz bardziej zbliża się do światowej czołówki, dobrze jest móc znów oglądać dwóch weteranów w ważnym i emocjonującym meczu Wielkiego Szlema. Mowa tu o Andym Murrayu i Johnie Isnerze. Zgodnie z kursami, Szkot powinien dotrzeć do trzeciej rundy Wimbledonu. Amerykanin nie powinien być jednak lekceważony ze względu na swój serwis.

Nawiasem mówiąc, obu profesjonalistów możemy śmiało nazwać legendami Wimbledonu, choć z różnych powodów. Podczas gdy Murray w 2013 roku został pierwszym Brytyjczykiem, który wygrał ten turniej po 77-letniej przerwie, John Isner trzy lata wcześniej zmierzył się z Nicolasem Mahutem w najdłuższym meczu tenisowym wszech czasów na świętej zielonej trawie w Londynie. Isner wygrał decydującego ostatniego seta 70-68!

Choć najlepsze lata obaj weterani mają już za sobą, możemy spodziewać się wysokiej klasy pojedynku, który prawdopodobnie rozstrzygnie się przede wszystkim na korzyść tego, kto popełni mniej błędów przy własnym podaniu. Zwłaszcza Murrayowi trudno będzie pokonać najlepszego serwującego w tourze od wielu lat. Tak więc, nawet bez dokładnej analizy, wiele wskazuje na to, że straty w obsłudze będą niewielkie, a zatem może dojść do remisu lub dwóch.

Andy Murray – statystyki i aktualna forma

Rok po roku Wimbledon jest najważniejszym wydarzeniem w kalendarzu turniejowym Andy’ego Murraya. Nie zmieniło się to nawet po operacji, podczas której wszczepiono mu sztuczne biodro. Brytyjczyk, który wygrał turniej na Church Road w 2013 i 2016 roku i od tego czasu stał się bohaterem ludowym, wciąż jest bez wątpienia jednym z najlepszych graczy na kortach trawiastych na świecie. Potrafił to w imponujący sposób potwierdzić w turniejach przygotowawczych.

Po tym, jak urodzony w Szkocji zawodnik odpoczywał w sezonie na kortach ziemnych i rozegrał tylko trzy mecze, dwukrotny mistrz olimpijski powrócił w samą porę przed sezonem na kortach trawiastych. W turnieju Challenger w Surbiton Murray dotarł do ostatniej szesnastki, a tydzień później w Stuttgarcie nawet do finału. Tam, po ciężkiej walce, przegrał w trzech setach z finalistą Wimbledonu z poprzedniego roku, Matteo Berrettinim. Następnie odwołał swój udział w turnieju w Queens, aby dobrze przygotować się do trzeciego turnieju wielkoszlemowego w tym roku.

Z jakością powrotu i cierpliwością do sukcesu

35-latek miał jeszcze pewne problemy na początku turnieju głównego, ale po przegranej w pierwszym secie z Jamesem Duckworthem, weteran odnalazł się i ostatecznie wygrał w czterech rundach. Jednak na giganta serwującego Isnera czeka teraz zupełnie inny kaliber. Przed meczem Murraya z Isnerem nie przewidywalibyśmy, że Brytyjczyk znów będzie miał jedenaście szans na przełamanie.

Będzie musiał cierpliwie czekać na swoją szansę. Nie jest to łatwe zadanie dla emocjonalnego staruszka, który wciąż ma swoje mocne strony w grze powrotnej. W pierwszym meczu podania funkcjonowały całkiem dobrze. 85% wygranych punktów, gdy pierwszy pojawił się na boisku, to bardzo przyzwoity wynik, co stanowi kolejny argument przemawiający za tym, że skupiamy się na szansach na dwa lub więcej tie breaków między Murrayem a Isnerem.

John Isner – statystyki &aktualna forma

John Isner to także stary wyjadacz w ATP Tour. Ten mierzący 2,05 metra olbrzym ma już 37 lat. Wiek nie przeszkadza mu jednak w doskonałym serwowaniu. Nadal prawie niemożliwe jest przełamanie Amerykanina, o ile pierwszy serwis wchodzi na kort ze stosunkowo wysokim procentem.

Były zawodnik pierwszej dziesiątki świętował również swój najlepszy wynik w turnieju Wielkiego Szlema na trawie. W 2018 r. dotarł do półfinału, ale w ubiegłym roku został wyeliminowany w pierwszej rundzie głównej. W tym sezonie ten kielich już go ominął, mimo że Isner miał więcej problemów niż się spodziewał w meczu otwarcia z Francuzem Couacaud.

Isner – potwór asów

Dopiero w piątym secie numer 25 na świecie w końcu zwyciężył. W trakcie meczu potrzebne były dwa tie break’e. Jednak 54 asy w imponujący sposób pokazują, jakiego meczu możemy się spodziewać w środę na jednym z dużych kortów przy Church Road w Londynie. Couacaud miał tylko trzy szanse na przełamanie w ciągu pięciu setów, z których wykorzystał tylko jedną. Isner wygrał również tylko dwa gemy przy podaniu przeciwnika. Spodziewamy się, że podobnie będzie w meczu z Andym Murrayem, więc remisy wydają się nieuniknione.

Trudno jest ocenić formę Johna Isnera, ponieważ zawodnik z Greensboro w Karolinie Północnej w tym sezonie gra bardzo rzadko. Rozegrał tylko 26 meczów, ale mimo to ma pozytywny bilans 14 zwycięstw i 12 porażek. Zrezygnował z przygotowań na trawie, mecz pierwszej rundy w All England Tennis Club był jego pierwszym meczem na trawie w 2022 roku.

Andy Murray – John Isner Bezpośrednie porównanie / Rekord H2H

Fani

Isner powinni pominąć tę część. Do tej pory obaj staruszkowie rozegrali dziewięć bezpośrednich pojedynków na trasie. We wszystkich dziewięciu meczach zwyciężyli Szkoci. Teraz jednak po raz pierwszy spotkają się na murawie. Niemniej jednak w pozycji wyjściowej nic się nie zmieni.

Andy Murray – John Isner Tip

W sumie 72 lata będą na uświęconej murawie Wimbledonu w środę w południe w Londynie, gdy dojdzie do drugiej rundy prestiżowego Wielkiego Szlema roku w pojedynku oldbojów Murray kontra Isner. Kurs na Szkota wynoszący 1,42 szybko pokazuje, kto jest faworytem tego niecierpliwie oczekiwanego meczu. Lepsza forma i większe sukcesy na trawie to tylko dwa powody takiej oceny.

Co więcej, trzeba przyznać, że dwukrotny zdobywca tytułu zrobił lepsze wrażenie w pierwszej rundzie. Straszne powroty i przewaga własnego domu to kolejne argumenty, które przechylają szalę na korzyść dwukrotnego mistrza olimpijskiego. Jednak zadanie to nie jest z góry przesądzone, ponieważ John Isner wciąż jest jednym z najlepszych serwerów w turnieju. W swoim pierwszym w tym sezonie meczu na trawie Amerykanin zaserwował 54 asy.

Ponieważ spodziewamy się niewielu szans na przełamanie i w końcu strat serwisowych, możemy sobie wyobrazić zakład pomiędzy Murrayem i Isnerem, że w trakcie meczu dojdzie do co najmniej dwóch tie breaków.

Dodaj komentarz